czwartek, 2 sierpnia 2012

Love you, remember. (Axl and new love) [19]

Napisalam ten rozdzial, chociaz latwo nie bylo, dlatego jest chujowy ;D
Jak komus sie nie podoba, to nie czytac i wypierdalac stad. :*
Zostalam oskarzona, ze niby skopiowalam ten rozdzial od bad_ass. -.-
Dziwne, gdyz jej bloga nie czytam od miesiaca, jak i innych blogow. Pomysl przyszedl mi sam, ale wedlug niej mam nadprzyrodzona moc i jestem jebanym jasnowidzem.
Zajebiscie, zaraz podam Wam date kolejnego koncertu Gunsow w Polsce :D
Pierdole na to, bo wiem jak bylo na prawde. To, ze ty kopiujesz od innych, przeczytawszy najpierw ich notki i dokladnie plagiatujac dany tekst, to nie oznacza, ze kazdy tak robi.
Niestety mam zla wiadomosc, ktora mnie tez niezwykle zasmuca.
Nie, nie, nie koncze pisac, a jedynie cierpie na brak... a wlasciwie klawiatura mojego kompa cierpi na brak polskich znakow. -.- Mam nadzieje, ze dacie rade sie doczytac. Albo i ja Wam nieco ulatwie to zadanie, za to, ze tak dlugo na mnie czekaliscie XD Bede kopiowac wyrazy z polskimi znakami z google i wklejac. Tak, dodatkowa praca, ale jakos mi sie nie widzi moje opowiadanie bez tych szczegolow -,- Albo jednak nie, dalam rade dwa pierwsze wersy i dalej nie mam sily, przepraszam.
Druga informacja jest taka, ze... nie czytalam Waszych blogow i mam spore zaleglosci. Nie moge sie skupic, ale postaram sie szybko nadrobic (choc latwo nie bedzie, wiem). Chyba nie do konca sprostowalam Waszym oczekiwaniom, lecz wybaczcie mi. Mam za duzo za glowie.
London Calling, right?

Ogladam sobie wlasnie Biography Channel: Guns N' Roses i... wszystko rozumiem O_o cos jest ze mna nie tak. To wszystko na pewno, przez te czerwone autobusy, mowie Wam to wszystko ich wina. Zawsze pani gada: Sixty to... Old Coulsdon. Co do tej biografii to taka moja inspiracja. Do tego jest Tommy Lee ;3 co ja gadam... Motley Crue! <3 Jest Joe Perry, jest impreza! *,* CO JA KURWA GADAM?! Jest Lars, jest orgiaaaaaaaa :>
Przysiegam cos jest ze mna nie tak. Leczcie mnie, prosze.
O, moja przyszla praca: Whisky a Go Go. ;) milo, milo. XDDD
http://www.youtube.com/watch?v=xvDThS9xj78&feature=related
Ale jednak taka prawdziwa inspiracja byli nie tylko Gunsi, a takze moj drugi, ulubiony, ukochany i ulovciany (?!) zespol: Motley Crue! XDDD <3 Wtrace tylko slowko, iz twierdze, ze kawalek "All in the name of..." jest napisany specjalnie o i dla mnie :) Nie zebym sie chwalila, nie, nie. -.- ;p
Dobra, morda Magda.
Enjoy, people.
Ludu, ale sie strachu nabawilam przed chwila! Przegladarka mi sie zaciela i musialam ja wylaczyc. -.- Bylam pewna, ze wszystko sie usunelo, ale jest... a to wszystko dzieki Sw. Jadwidze z Trzebnicy! Mowie Wam, pomaga mi o 1 maja tego roku! :)
Pomyslicie, ze jestem chora, ale to jest prawda. Dobra, czytajcie to gowno. 


Michelle:
Słońce było wysoko na niebie. Leżałam na kanapie, czekając, aż Axl wreszcie wróci. Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, podniosłam się leniwie i jakimś cudem doczłapałam się do  wejścia. Przekrecilam klucz w zamku.
- Kurwa, ile można pukac?! - zerknal na mnie zdenerwowany i wyraznie rozdrazniony.
- Mile przywitanie. - burknelam pod nosem, zamykajac za nim drzwi i zwrocilam sie do salonu, zaraz za Rose'm.
- mam niespodzianke! - nagle z naburmuszonej miny obrazonego dziecka, na jego twarzy wystapil zawadiacki usmieszek. Nienawidzilam, gdy to robil. To bylo chore, bynajmniej.
- teraz wsadz ja sobie w dupe. - przeszlam obojetnie obok niego. Pociagnal mnie za ramie - Zostaw mnie, kurwa!
- dobra, nie to nie. - wzruszyl ramionami.
Udalam sie na gore. Usiadlam na naszym wspolnym, duzym lozku i upilam lyk wody z butelki stojacej obok szafki. Znow cos bylo nie tak! Ponownie musimy sie klocic. Jak zwykle kurde.
Mialam juz serdecznie dosyc. Chcialam spokoju, czy to tak wiele?!
Do tego wszystkiego skonczyly mi sie fajki.
Siegnelam po sluchawke telefonu i wykrecilam numer do Hellhouse.
- Witam. Z kim mam ta cholernie, kurewsko, zajebista przyjemnosc? - tak, tylko Izzy mogl wymyslic cos tak wynioslego.
- nie pierdol, Izz. Czesc i daj mi Duffa.
- aaa, to tylko nasza Michelle! - zasmial sie - juz, czekaj.
W tle slyszalam krzyki i wolania za moim wysokim przyjacielem.
- halo? - spytal z takim spokojem, az mnie sie udzielilo.
- Duffy, mozemy sie spotkac?
- Jasne, wylaz z chaty!
No dwa razy powtarzac nie musial. Ubralam na siebie czarna koszulke KISS, krotkie spodenki i zbieglam na dol. Bez wiekszych oporow minelam Axla w salonie, chwytajac kowbojka w reke i opierajac sie o sciane, probowalam wlozyc go na stope.
- gdzie sie wybierasz, jezeli moge spytac? - stanal nade mna z cwaniackim usmieszkiem i podal mi drugiego buta... Co? On podal mi buta? To na pewno on?! Kurwa. Zrobilam zmieszana mine i spojrzalam na niego mocno zdziwiona.
- ehm... Na dwor. - burknelam z ponurym wyrazem twarzy, wciskajac kowbojka na noge.
- to kurwa wiem, pytam gdzie dokladnie?! - tak, juz sie zmienil. Co za złudne marzenie o pięknym życiu.
- Co ciebie to interesuje? Moja sprawa, nie jestes moja matka, nie?! - wyprostowalam sie i odwaznie zagladnelam mu w oczy.
- Ale jestem twoim jebanym facetem, pojmujesz to?! - przycisnal mnie do sciany, zaciskajac dlon na mojej twarzy.
- to boli. - wyjeczalam przez zeby niemalze blagalnym tonem.
- dobrze Ci tak kurwa. Co ty sobie wyobrazasz?!
- zostaw mnie, Will prosze.
Zirytowal sie. Zbyt mocno. W pierwszym momencie, az kipial ze zlosci, a teraz?! Teraz zrobil ustepstwo milemu i dostojnemu usmieszkowi. Puscil mnie, odchodzac jakis metr w tyl.
- prosze bardzo.
- zrobilam obiad, jest w ku...- zaczelam, gdy nagle mi przerwal.
- spierdalaj! - wydarl sie na cale gardlo.
Bez slowa przerzucilam czerwona ramoneske przez ramie i wyszlam. Chlodny podmuch wiatru nieco zlagodzil moja zlosc, ale i zmusil do zalosnego placzu, nic nie wartej kobiety...


Duff:
Pierdole. Co za chujnia. Czaicie? Ide sobie, jak zawsze, wdluz Sunset Strip. I kurwa. O co kaman?! Widze... jakies laski. Fajnie, ha, ale... Czemu one wszystkie biegna w moja strone?! Jak oszalale.
- hej. - jedna stoi juz przede mnie, wyszczerzona w marzycielskim usmiechu.
- czesc? - odpowiadam raczej pytajaco, chociaz nie mam nic przeciwko nowym znajomoscia, nie? Ale kurwa czemu tamte rowniez biegna w moim kierunku, przepychajac sie miedzy soba?!
- moge autograf? Prosze, prosze, prosze.
- Jestes taki slodki!
- mam mokro, Duff!
- chodz no tu, niech Cie usciskam.
Boze, one na mnie nacieraja. Jedna probuje mnie nawet pocalowac. Co sie do kurwy nedzy dzieje?! Odpycham je delikatnie od siebie i zmierzam ku nadchodzacej juz Michie. Lecz one nadal za mna ida. Ja pierdole, no nic pozostaje mi tylko jedno... Uciekac!

Michelle stoi, smiejac sie przez lzy. Patrzy na mnie jak na idiote, wiec odwzajemniam ten wzrok.
- co sie tak patrzysz?! - kolejna salwa smiechu. Dziewczyna lapie sie za brzuch, chylac sie ku dolowi. 
- ja sie patrze?! Ty sie patrzysz. - wskazuje na nia oskarzycielsko palcem- z czego tak rzysz, panno Rose?
- nie wkurwiaj mnie. 
- przepraszam, czyli znow cos nie tak. - pokrecilem nosem - Zaraz mi powiesz, a teraz czy bylabys tak laskawa wyjasnic mi, kto to do cholery byl?
- fanki?
- moje fanki? - pytam dla pewnosci. 
- no tak, jestes basista Guns N' Roses, zapomniales?
Zrobilem typowego facepalma i spojrzalem na nia z cwaniackim usmieszkiem. 
- no tak, moja fanko...
Zostalem za to szturchnietu w bok, ale co mi tam. 
- pierdol sie. 
- pewnie z ktoras z fanek. A teraz mow mloda co sie stalo.


- znowu?! Czy ten skurwiel jest jakis... ten tego?! - przystawilem palec do skroni, krecac nim kolko, a z ust robiac dziubek, tym samym gwizdzac.
- najwidoczniej. - przyznala ze smutkiem. Zrobilo mi sie jej okropnie zal. W koncu ktos pokochal tego rudego gnoja, a on musial pokazac jaki to z niego cham.
- mam genialny pomysl. By sie odprezyc i zapomniec o wszystkim!
- mam nadzieje, ze to nic glupiego.
- spokojna glowa, Chellie.


Wpakowalismy sie do Vana; ja, Michie, Slash, Kate i Steven. Adler dumnie zasiadl za kierownica, a nasza czworka obok siebie ( nie wiem jakim cudem, ostatnio wszyscy troche schudlismy!).
- kino, basen?
- popierdolilo Cie McKagan?! Ja i basen?! W zyciu!
- co ty pleciesz, Slash?!
Spojrzalem na niego poirytowany, kurwa co on pierdolil?!
- niewazne. Ja bym sie tam udal do wesolego miasteczka, o.
- to jest dobry pomysl, Saulie. - dodala usmiechnieta Kate. Jaki kurwa Saulie?! Buhahahahahahahaha.
- Saulie, skarbie... - Steven poslal mulatowi 'buziaka' zza kierownicy.
- spierdalaj.
- to gdzie? - Michie wreszcie sie odezwala.
- wesole miasteczko! - Adler jak powiedzial, tak tez zrobil, tym samym gwaltownie ruszajac z podjazdu Hellhouse. Droga dluzyla mi sie w nieskonczonosc, glownie przez ta glucha i irytujaca mnie cisze. Byla wprost nie do zniesienia. Pierdolony Rose. Powinien tutaj byc i kurwa siedziec obok niej. A ten chuj pewnie rucha jakas laske, bo... innej mozliwosci nie ma, nie?
No nareszcie! Za oknem rozlewa sie swiatlo neonow i oswietlone, wysokie maszyny niebezpiecznie krecace sie z nadludzka sila.
- gotowi na ostra zabawe? - zacieram rece, a w glowie rodzi mi sie plan jakich malo. Wszyscy bedziemy rzygac, taaa.
- gotowi! - odpowiedzieli mi wszyscy hucznym okrzykiem. Nawet Michy, wow.
Wyszlismy na zewnatrz. Bylo juz dosyc ciemno, dochodzila 21, wiec co sie dziwic. Ruszylismy do kasy i kupilismy bilety na wszystkie wyjebane w kosmos rzygokaruzele!


Slash:
- Katie?
- tak?
- ja... musze Ci cos powiedziec. - tak, bylem na to gotowy, musialem to zrobic. Od kiedy zaczelismy krecic ten jebany teledysk, wiedzialem  i czulem, ze jestesmy blisko.
- slucham. - jest juz chyba przygotowana. Chyba wie do czego zmierzam, ale chuj.
- Lubie Cie... az za bardzo, rozumiesz?
- Ehm... No rozumiem, ale konkretniej? - bystra jest!
- Chyba... chyba... za bardzo Cie lubie.
- kurwa, Slash! Jestes tchorzem, powiedz to, po prostu to powiedz... - no to mnie kuzwa przeswietlila, a zarazem zjechala i odebrala checi. Miala racje, no.
- Ja pierdole, ale chujnia. - wyrzucilem kiepa gdzies na chodnik i wypuscilem dym z ust- Nie pierwszy raz jestem blisko z laska, nie pierwszy raz chce komus to powiedziec, ale ty... jestes zbyt wyjatkowa, by sobie mna zawracac glowa. Tak czy siak, wiedz, ze Cie kocham.
Z naburmuszonej miny, nagle sie usmiechnela. Tak, jak lubie, slodko.
- kochasz mnie czy 'powiem jej tak, bo chce mi sie dymac'?
- kocham, Katie. Chociaz dymac... dymalbym!
- powiedz to jeszcze raz, bo jakos nie wierze. - usmiechnela sie cwaniacko, bacznie mnie obserwujac.
Chwycilem jej dlon i zlozylem na jej zewnetrznej stronie pocalunek.
- kocham Cie.
Mowilem kurwa szczerze i od serca, tak?
- no dobra, wierze Ci.
I co? No, powiedz cos. To tyle?!
A gdzie wzajemne wyznanie milosci? Nie chce wyjsc na jebanego idiote.
- nic wiecej nie powiesz?
- a co mam powiedziec?
- no wiesz, oczekiwalem, ze...
- ... ze rzuce ci sie na szyje, zaczne calowac i pierdolic, ze odwzajemniam mocniej to uczucie i czekalam na ciebie cale, moje kurewsko ciezkie zycie?
Zamknalem sie, bo tak. Wlasnie tego oczekiwalem za moj pierdolony trud wlozony w wyznanie tego, co czuje.
- czyli, ze... chociaz powiedz co do mnie czujesz!
Zasmiala sie od niechcenia i zaraz wstala z lawki. Dochodzila do nas cala ta zjebana paczka; McKagan, Adler i laska Rosa.
Schowalem rece w kieszen ramoneski, stanawszy w bezpiecznej odleglosci od brunetki.


Duff:
- Nie.
- Tak!
- nie, kurwa!
- tak, kurwa.
- foch z przytupem i kurwa: jungle. - tupnela noga i zasmiala sie melodyjnie. Stala z zalozonymi na piersiach rekami i zerkala na mnie niesmialo.
Nie, nie pieprzylismy sie, a szkoda.
- " Welcome to the jungle, we got fun and games. We got everything you want, we know the names..." - zanucila kawalek naszego hitu z dziarska mina.
- honey!* - unioslem palec do gory, wytykajac jej blad.
- honey! - dodali Slash i Steven, rowniez zauwazajac ta razaca pomylke. Wybuchlismy smiechem na raz.
- Michie nie chce isc do Domu Stachow.
- jak to: nie chce?! - cedzil powoli Stev.
- nie mam kurwa pojecia. - wzruszylem obojetnie ramionami.
- boisz sie kochanie? - a on co?! Slash, nie poznaje Cie!
- ej.
- no co? - zostal za to cholernie mocno szturchniety w zebra przez Katherine. Juz ja kurwa lubie!
- gowno w zoo. - odparla niewzruszona.
- chcecie jechac do zoo?! - Adler wylapuje tylko pojedyncze slowka i zwroty, spokojnie.
- idziemy do jebanego Domu Strachow! - wreszcie sie przekonala. No, widac, ze nasza.

- nigdy wiecej!
- no co Kagan? Przeciez tak nalegales. - zadrwila Chelle, klepiac mnie po plecach.
- slaby jestes i tyle. - mruknal Adler, przechodzac obok.
- nie slaby, tylko nie slaby! Ej, kurwa nie wiedzialem, ze ta jebana kolejka bedzie tak zajebiscie zapierdalac i, ze beda takie kurwa, w dupe jebane, efekty specjalne. Gdybym to do chuja pana wiedzial, to bym nie pil wodki i trzech pierdolonych browarow. Na pewno nie jadlbym takze zjebanego Nachos i nie wpierdalal lodow. A teraz spierdalac, bo rzygac bede! - warknalem i schylilem sie, probujac zwymiotowac. Za 53 razem mi sie udalo.

- lepiej? - Michie zerknela na mnie troskliwie i przejechala opuszkiem palca po moim policzku.
- gdzie jestesmy? - rozgladnalem sie. Nadal krecilo mi sie w glowie.
- w wozie, nie poznajesz?
- aaa, tak, tak. Poznaje.
- nie odpowiedziales na moje poprzednie pytanie.
- ktore?
- Duff, dobrze sie czujesz?
- Tak, i tak, lepiej mi, oczywiscie. - kurwa mialem ochote ja przeleciec, no kurwa. Tak bardzo bym chcial, ale to musi byc laska rudego, no a jak!
- Duffy...- uniosla kaciki ust ku gorze i usiadla obok mnie, rownomiernie oddychajac.
- Michie... - odpowiedzialem jej tym samym, przysuwajac sie odrobine blizej. Wtulila mnie w siebie.
Zaczalem bawic sie jej jasnymi kosmykami wlosow, cieszac sie przy tym jak dziecko. Nie wiem co wlasciwie tak mnie w tym bawilo. Chyba to, ze bylem zbyt blisko jej dekoldu...
Albo my jestesmy jebanymi, najlepszymi przyjaciolmi, albo cos jest kurwa bardzo, ale to bardzo nie tak i Rose mnie zabije!
Siedzielismy tak w milczeniu dobra godzine. Nagle do auta wpadl Adlerek.
Kurwa! A juz mialem zamiar jej 'cos' powiedziec. Przysiegam, Stev, ze masz przejebane!
- Hej, idziecie na "Wielkie Hop"?
- na co?! - skrzywilem sie.
- Wieeeeelkie, wyjebane w kosmos hop. Niektorzy nazywaja to jeb, jak chcecie...- machnal reka.
- a dokladniej? Wytlumaczysz?
- Duff, nie badz taki dociekliwy... no dobra, hustawki, czaisz? Takie duze, wielkie, ze az hop.
- Chyba jeb... Idziemy, Chellie?
- jasne! - odparla zadowolona dziewczyna, ruszajac za mna.

- Fantastycznie, nie sadzisz Michie? - Kate przytulila sie do blondynki, popijajac piwo.
- podobalo mi sie, a wam? - ta, gryzac jakiegos dlugiego w chuj zelka, spojrzala na wszystkich.
- fajnie. - burknal jakos bez entuzjazmu, Slash. Szturchnalem go w ramie, a ten powiedzial cos niezrozumiale pod nosem.
- co jest? - spytalem dosc dyskretnie.
- nic.
- przeciez widze! - upilem lyk piwa.
- spierdalaj. - usiadl na przeciwnej lawce, zakladajac cylinder na glowe. Jak gdyby te jego klaki wcale nie zaslanialy mu ryjca. Boze, widzisz i nie grzmisz. Ja pierdole!
- co mu jest? - mruknalem do Katie.
- pogadam z nim.
Pojeby.

Kate:
Lubilam to. Ba! Uwielbialam, by nie powiedziec kochalam.
Bylam pewna swoich uczuc, ale jakos nie mialam ochoty ich wyrazac. Moze i sie balam.
Nie wiem.
Jedno jest pewne. Obojetny to on mi nie jest, o.
Podchodze do niego powoli i ostroznie. Udaje pewna.
Nie, chwila, ja jestem pewna! Mam go w garsci, czyz nie? Co mi tam.
Zerkam do tylu, na Michelle. Ona to jest jakas w ogole nieogarnieta zyciowo. Ta ruda, skrzeczaca malpa jej za to przypierdoli. Blondyna cos knuje z Duff'em. Wiem to, a rozyczce sie to nie spodoba, na pewno. Byleby nikt mu tego nie powiedzial. Samo to, ze ja dusil, nawet nie wiem za co, ale chuj z tym, fakt jest faktem.
Jednak jesli chce miec blizsza stycznosc z McKaganem to ja nic na to nie poradze.
No, siadam obok wdychajac zapach dymu papierosowego. Pachnie, bo czuc wraz z nim jego perfumy.
Musze go sprawdzic, nie ma tak latwo. Prosze, drogie serce, nie udzielaj sie!
Badz twarda Kate, musisz byc twarda!
- Saul.
- hm?
- gniewasz sie?
- nie, cos ty, wcale...
- Slash!
Spoglada na mnie zalamanym wzrokiem. Jego spojrzenie daje mi do myslenia. Szkoda mi go, na prawde. Serce, uczucia- spierdalac natychmiast!
Nie dam rady, musze mu to powiedziec. A jednak, serce sie odezwalo.
- ja... - przerywam, biorac gleboki wdech. Te slowa nie chca mi przejsc przez gardlo. Kurwa, teraz albo nigdy- ja, Slash... ja... Cie kocham.
Wpatruje mi sie w oczy, nieznanym mi wzrokiem. Ups.

Duff:
Ja pierdole.
Dlaczego oni moga, a ja nie?
Rudy by sie gniewal, gdybym pocalowal panne Young, nie?
- nareszcie mu to powiedziala! - Michie spogladajac na przyjaciolke, cieszy sie jak mala dziewczynka z lalki Barbie.
- co?
- no wiesz... Sam zobacz. - wskazala palcem na przeciwna lawke.
Wiem przeciez. Widze, ze sie liza.
Kurwa, dlaczego?!
- co ini wyrabiaja?!
- caluja sie...?!
- okeeeej...?! Ale czemu? - chyba dziwnie na wszystko reaguje, tak sadze.
- lubia sie. - odpowiada z usmiechem.
- my tez sie lubimy. - odgryzam sie tym samym, jednoczesnie majac cos na rzeczy. Wiadomo co, nie?
- ale nie tak. - kreci nosem, robiac z ust 'dziubek'.
- a jak? Chelle, no powiedz mi, jak?!
- Ej, McKagan, co z Toba?
- nic. Po prostu pytam, ale dobra, mam to gdzies.
Przewrocila oczami, wzdychajac przy tym glosno.
Zjebales, Kagan! Oj przejebales i nagrabiles sobie. Kuzwa, jak pech to pech.
- gdzie Steven? - o, Slash. Przestali sie calowac, jak slodko. Juz moge rzygac?!

- pojebalo Cie?!
- no, ej. Spokojnie, od razu pojebalo. Chcialem tylko kupic maslo.
- Co ty pierdolisz? Jakies do chuja ciezkiego maslo?!
- jak to jakie? Nasze ulubione! - usmiechnal sie, jak to on. Pierdolony umysl Adlera.
- debilu, pytam dlaczego tamta baba okladala Cie torebka!?
- stara baba. - poprawil mnie, unoszac palec ku gorze.
- o wreszcie zakumales. - wtracila sie Michelle, pijac jakies badziewie- co ty robisz?! Ja pierdole, podchodzisz do jakies starej- tutaj sparodiowala glos Steva- baby, szukasz w jej torebce weza Slasha, potem probujesz ja pocalowac krzyczac: Adriana, a nastepnie skladasz dlonie w piesci, jak bokser. Stajesz na przeciw tej biednej pani i mowisz do niej: chodz na solo, popierdolencu. Oddaj moje bulki! - zasmiala sie, odtwarzajac to co zrobil przed chwila Steven. Fakt, to bylo chore.
- mowie wam, przeciez, ze poszedlem kupic maslo, nie?
- jaka Adriana? - Michie zainteresowana byla bardziej tym, niz tlumaczeniem sie Steva.
- ha! - to dobra okazja do zrobienia tej wiewiorce kolo dupy- byla laska Adlera. Tyle, ze pieprzyla sie na boku z twoim chloptasiem.
- i jeszcze z Toba i Hudsonem, nie zapominaj o tym! - oh, ten nasz perkusista... glupi chuj, spierdolil!
- ej, ej! - Slash z ta swoja dupa pojawiaja sie w zlych momentach.
- no co?!
- ale rudy przesadzil. - uderzam do tego, jak jakis pojeb.
- jak to... Axl jebal twoja laske?! - blondynka skrzywila sie nieco, spogladajac na Popcorna.
- tak. Kurwa, nawet nie chcesz wiedziec co robili... - po jej minie stwierdzilem, ze owszem nie chce. Byla najwyrazniej zniesmaczona ta opowiastka- kiedys ich przylapalem.
- i co? i co? - dopytywala jednak. Ciekawska.
- no jak to co?!
- co zrobiles?
- Michy, a co moglem zrobic? To co najlepsze- przylaczylem sie.
- fuj, kurwa.

Bylo gdzies po polnocy. Zajechalismy vanem na podjazd Hellhouse.
W domu swiecilo sie swiatlo. To moglo oznaczac tylko jedno, ale nie chcialem nawet o tym myslec.
Pod reke z blondyna i Stevenem wparowalismy do domu, spiewajac glosno "Love Gun" Kiss.
No i chuj. Jebany ze mnie jasnowidz, kurwa.
- gdzie ty kurwa bylas?! - spojrzal na nia wsciekly. Wygladal jakby mial biala goraczke, conajmniej.
- Axl... co ty... tu...- nie dokonczyla, bo zlapal ja za ramiona i mocno przyciagnal do siebie, szarpiac ja za ubrania, jak i wlosy.
- Rudy, zostaw ja! - krzyknal Slash. Ta Kate dobrze na niego wplywa, widze. Szkoda, ze teraz jej nie ma, bo znajac Hudsona, zaraz tak kolorowo juz nie bedzie (tak, odwiezlismy ja do domku, z dymania nici, Saulie).
- a ty co? Juz ja pieprzyles, hm? No przyznaj sie mala, powiedz jaki to Slash byl dobry! - usmiechnal sie jak psychol- A moze ty co? - tutaj wskazal palcem na mnie- pierdoliles ja w tym zajebanym, brudnym Vanie?! No, dalej! Pochwal sie w jakies jebanej pozycji sie rzneliscie!
- kurwa, rudy, uspokoj psychoze. - mruknalem, dopijajac kolejne piwsko, a nastepnie rzucajac butelke gdzies w kat.
Patrzyl na mnie przez chwile glosno oddychajac i jeszcze bardziej poszerzajac swoje dziurki w nosie (tak, to mozliwe!). 
- wychodzimy. - szarpnal niewysoka dziewczyne za ramie. Spojrzalem na nia, majac wyrzuty sumienia. Byla smutna. Kto by nie byl, prawda? Zwlaszcza, ze nic nie zrobila. Nie chcialem wsczynac niepotrzebnych bojek i klotni, wiec puscilem ich wolno.


Michelle:
Pociagnal mnie za skrawek ramoneski i spojrzal prosto w oczy. Byl bardzo, ale to bardzo wkurwiony. Absurdalne wyrazenie, bo i tak nie oddaje tego jak na mnie patrzyl.
- gdzies ty kurwa byla?!
- z chlopakami i Kate. - odpowiedzialam szybko.
- nie pytam z kim, tylko gdzie.
- w wesolym miasteczku. - odparlam, bedac bliska placzu.
- nie rycz mi tu, kurwa. 
Musial to powiedziec, jednoczescnie uderzajac mnie w twarz. No to teraz juz rozplakalam sie na amen. 
- powiedzialem cos, nie? Nie becz. 
I nareszcie odwazylam sie to zrobic. 
Oddalam mu. Tak, tak walnelam go w pysk z perfidna premedytacja. 
- co ty wyprawiasz, mala? - zlapal sie odruchowo za policzek, druga dlonia sciskajac mocno moj nadgarstek. 
- pierdol sie.
- ooo, widze, ze cwaniarka z ciebie, kochanie.
- kurwa, odpierdol sie. - odepchnelam go od siebie i ruszylam w strone domu. Juz wystarczajaco mnie upokrzyl i narobil wstydu. Slyszalam jego kroki. Szedl za mna, gadajac cos pod nosem. Popierdolilo go i tyle. Po kilkunastominutowej przechadzce, weszlam do budynku i otworzylam nasze drzwi. Wszystko to robilam w absolutnej ciszy, bo nie chcialam zbudzic sasiadow. 
Wszedl za mna. Nie odzywalam sie, tylko pospiesznie sciagnelam buty i kurtke. Usiadlam na kanapie i zupelnie bez celu, wpatrywalam sie w gramofon. 
- i jak? Fajnie w tym wesolym miasteczku?
Co?! Nie poznaje go... ponownie.
- dobrze, nie narzekam.
- a pieprzenie? Dobre? - zalozyl reke na reke, usmiechajac sie. 
- a ty nadal jestes pojebany?! Odezwij sie, jak zmadrzejesz, nara. - podnioslam sie i ruszylam w kierunku schodow.
- siadaj, kurwa! Jeszcze nie skonczylem. 
- s-p-i-e-r-d-a-l-a-j. - wyciedzilam przez zacisniete zeby.
- nie wkurwiaj mnie.
- bo co mi zrobisz? - zatrzymalam sie w polowie drogi i zerknelam zalosnie na niego.
- zajebie Ci. - powiedzial to jak: dzien dobry i wzruszyl ramionami.
- hm?!
- zaraz Ci przyjebie. 
- jeb sie, debilu.
- no i sie doigralas, szmato! - jak powiedzial, tak tez zrobil. Podbiegl do mnie, uderzajac mnie z plaskiej. Od razu poczulam piekacy policzek i lzy naplywajacego do oczu. Zawsze tak mialam, przyzwyczailam sie. 
Jakim draniem musial byc, zeby bez jakichkolwiek zahamowan... bic mnie?! 
I tym razem nie pozostalam mu dluzna. Z taka sama sila, uderzylam go. Ten zamiast jakis protestow, rozesmial sie.
- z czego sie kurwa smiejesz? - prychnelam, odchodzac od niego i kierujac sie do kuchni. Oparlam sie o blat.
- to jest smieszne, kochanie. - powoli podszedl do mnie i usilowal objac mnie w pasie.
- nie dotykaj mnie. - podnioslam rece do gory, jak najdalej wysuwajac sie w tyl. Niestety to jego 'cos' w gaciach stykalo sie z moim podbrzuszem.
- dobra, wez. Nie klocmy sie juz. Przepraszam.
- ha ha ha. - cedzilam powoli - juz? Koniec kawalu? Masz niskie poczucie humoru, powiem Ci.
- Michie, no. Przepraszam, jestem zazdrosny, czy to takie zle?
- tak!
- nie. To zupelnie normalne, kotku. - wlozyl swoja zimna dlon pod moja koszulke.
- odpierdol sie, Rose!
- najlepiej zrobimy jak pojdziemy sie kochac. 
- ze co?!
Chyba zle slyszalam albo jemu sie cos najwyrazniej pojebalo. 
- seks, penetracja... - czy on mysli, ze nie pojmuje o czym do mnie gada?! Idiota.
- wiem co masz na mysli, chuju!
- cos ty powiedziala?!
- chuj. Jestes pierdolonym chujem, William. O przepraszam, nie jestes juz William'em Bailey, tylko Axl'em. Axl Rose... - powiedzialam melodyjnie, z wyczuwalnym sarkazmem. 
- no prosisz sie, bym Ci zajebal!
- to zajeb. - odepchnelam jego cialo od mojego, stracajac reke chlopaka z moich obojczykow. Kiedy znow chcial do mnie podejsc, chwycilam pierwszy, lepszy przedmiot w dlon i rzucilam nim wprost w jego ruda czupryne. 
Mial szczescie. To byla szklanka, a on sprawnie uniknal czolowego spotkania z nia. 
Spojrzal na mnie, jakby wystraszony, a po chwili wybuchl ironicznym smiechem. 
- chcesz sie rzucac? Jasne! Lubie takie gry wstepne! - potarl dlonmi o siebie. 
Uderzylam sie w czolo z otwartej dloni. Co on sobie wyobrazal!?
- Adriana tez lubila?
- Co? Skad o niej wiesz?!
- Niewazne, fajnie sie ja pieprzylo?
- nie, Ciebie lepiej. 
- ty jednak jestes pojebany.
- teraz moja kolej. - wzial szklanke i cisnal nia w sciane obok mnie. 
Wystraszylam sie na poczatku. 
Chcesz sie tak bawic? Nie ma sprawy, ale nie moimi szklankami. - przemknelo mi przez mysl. Z kuchennej szafki wyciagnelam domowe cudo- kilkunastoletnie wino. Nie wiem jakiej marki, nigdy zbytnio mnie to nie interesowalo. Ja lubilam jedynie szostego czlonka The Rolling Stones- Jacka Danielsa- ktory wystepowal takze w wiekszosci teledyskow mojego ulubionego zespolu- Motley Crue, jak i tego taniego Nightraina, za niecale $2. 
Wino kosztowalo sporo, a Axl chcial je wypic na specjalna okazje. 
Bez skrupulow butelka pelna ciemnego trunku, wyladowala na podlodze, tuz obok kowbojek Rose'a. Oj, wkurwil sie. I dobrze.
- to bylo wino z 1890 roku, idiotko. Na nasz slub. - stuknal sie palcem w czolo.
- ja i slub?! Z toba?! Chyba zartujesz.
- nie... wlasciwie Chelle, to... - no, nie wierze - mialem ochote to dzisiaj zrobic, ale ty pojechalas z tym cholernym, pierdolonym dupkiem... gdzies. - ukleknal przede mna, w dloni trzymajac kawalek szkla odlamanego z butelki wina. Druga dlonia zdolal wyciagnac z kieszeni czerwone pudeleczko w ksztalcie serca. Otworzyl je sprawnie, ukazaj mi zloty pierscionek z niewielkim brylantem w srodku - Moja sloda milosci. Czy zdolasz sie na ten szlachetny cel, by zostac moja rakietowa krolowa, az do konca? Michelle, czy wyjdziesz za mnie? 
Stalam na srodku tego nieziemskiego bajzru z rozdziawionymi ustami. Nie wiedzialam czy mam sie smiac czy plakac, ale moja uwage przykulo niewielkie szklo obracane w palcach Axla.
Zerknelam na niego znaczaco.
- aaaa, szklo. Uznalem, ze jesli sie nie zgodzisz, nie bede mial po co zyc. Moje zycie straci sens, wiec podetne sobie zylu i pozostawie Ci na pamiatke moja krew.
On oszalal!
Rozsadek podpowiadal mi, ze moje zycie bedzie wygladalo... roznie. Bijatyki, klotnie, zgoda... Jednak zerce, az krzyczalo tak. Przeciez go kochalam. Byl pierwszym facetem, z ktorym wytrzymalam tyle miesiecy. To chyba ma znaczenie.
- Will, ja... - zachlysnelam sie wlasna slina. Bylam zbyt zdenerwowana, by odpowiedziec.
- krotka pilka: zostaniesz moja zona, czy nie?
- tak, tak, tak, po stokroc tak! - odparlam wreszcie, czujac jak fala emocji pulsuje po calym moim ciele. Usmiechnal sie, porzucajac szklo gdzies w kat. Wyjal pierscionek z pudeleczka, a ja podsunelam mu pod twarz, dlon. 
Chwile pozniej znaczaco odznaczajacy sie brylant krolowal na jednym z moich smuklych palcow. Wygladal przepieknie.
Axl wstal, odgarniajac wlosy z mojej twarzy i skladajac delikatny pocalunek na moim policzku.
- to co, moja narzeczono, seks na calkowita zgode i przypieczetowanie nowego rozdzialu w naszym wspolnym zyciu? - zasmial sie cwaniacko, unoszac brew do gory. 
Rozesmialam sie rowniez, od razu sciagajac z niego koszulke.
- czekaj... - przygryzl warge z nerwow. 
- no co?
- nie mam prezerwatyw. - poklepal sie bezradnie po kieszeniach spodni.
- to do sklepu, juz! - wskazalam palcem na drzwi, a ten jak posluszny piesek zrobil tak jak nakazalam.  Czekalam niecierpliwie na mojego, juz, narzeczonego. Czulam, ze musze sie komus pochwalic.
- Duff? - po wykreceniu numeru, odezwal sie znany mi glos w sluchawce.
- Michelle, zyjesz? Nic ci nie zrobil, masz wszystkie zebyt? - spytal wystraszony.
- yyy... Tak, zyje. I mam sie cholernie dobrze. Duffy... Axl, on... oswiadczyl mi sie! Bylam tak bardzo podeksctowana, ze nie zwrocilam uwagi na zszokowany glos chlopaka, ktory raczej nie podzielal mojego entuzjazmu.
- tak? Serio? Oh, jak slodko. 

Rozmowa telefoniczna z McKaganem zdawala mi sie dziwna. Fakt, blondyn podobal mi sie, ale to jasne, ze mnostwo facetow wpadalo mi w oko. On byl raczej przyjacielem, przy ktorym czulam sie niezwykle swobodnie i beztrosko. Moja miloscia byl tylko Axl.
O, o wilku mowa. Rudowlosy chlopak usmiechnal sie, ramieniem opierajac o rame drzwi. W jednej rece trzymal Jacka Danielsa, w drugiej kilka paczuszek prezerwatyw.
- mam pomysl. - usiadl obok mnie.
- jaki?
- to nie do opowiedzenia, a zobaczenia lub zrobienia. - jego tajemniczy usmiech jeszcze bardziej pobudzil mnie do dzialania. Sprawnie usiadlam na nim okrakiem, nogami owijajac jego talie. Ten wstal, przytrzymujac mnie, standardowo, za posladki, i po chwili posadzil mnie na blacie kuchennym.
- w kuchnii? Tutaj jeszcze sie nie kochalismy. 
- Trzeba oznaczyc kazde miejsce nowego mieszkania. - dodal, pozbywajac sie mojej koszulki, a nastepnie popychajac mnie lekko do tylu. Ulozylam sie wygodnie na twardym polozeniu, spokojnie oddychajac. Przygryzlam warge, czujac oddech Willa na mojej szyi. Przechadzal wargami po moim brzuchu, wspinajac sie do wystajacych zeber, nastepnie obcalowujac moje piersi, odziane w biustonosz. Zgielam sie w luk, umozliwiajac mu rozpiecie tej niepotrzebnej juz czesci garderoby. 
Wbil sie w moje wzgiecia miedzy obojczykami, dlonmi pieszczac piersi i tym samym, krecac charakterystyczne kolka wokol brodawek. Nagle wzial butelke Daniels'a, wyrzucil nakretke i przechylil go tak, ze spore krople bursztynowego alkoholu znalazly sie na mojej skorze. Alkohol rozlal sie na klatke piersiowa i podbrzusze, zaklinowujac sie miedzy koscmi miedniczymi. Schylil glowe, zerkajac na mnie i z usmiechem, koniuszkiem jezyka przejechal po moim ciele, przy okazji, upijajac whiskey. Robil to niewiarygodnie subtelnie, delikatnie i bez pospiechu. No tak, dochodzila dopiero 3 nad ranem. 
Z bioder sciagnal mi spodnie, oczywiscie z moja drobna pomoca. Wyszlo na to, ze zostalam pozbawiona wiekszosci garderoby. 
Rozchylilam nogi, jednoczescie siegajac rozporka Rosa. Pociagnelam za jego skorzane spodnie, przez co teraz prezentowal sie w czarnych bokserkach. 
Ponowil czynnosc z Jackiem, tym razem rozlewajac go na moje uda. Zlizal trunek dosc szybko, co jakis czas muskajac ustami moje nogi. Wewnetrzna czesc moich ud stala sie klejaca, nie tylko od alkoholu, ale takze od sliny mojego chlopaka. Wcale mi to nie przeszkadzalo.
Wreszcie dotarl do moich rozchylonych, wciaz czerwonych warg, muskajac ja namietnie i przygryzajac zarliwie. Przejechalam jezykiem po jego ustach, na co zareagowal swoim narzadem, wpijajac sie nim w moja jame ustna. Wodzil nim po moim podniebieniu, droczac sie takze z moim jezykiem, a ja robilam to samo, jednak bardziej delikatnie. 
Pozbyl sie bokserek i chwila, moment jego meskosc byla juz we mnie. Dokladnie kazdy kawaleczek mojego ciala oznaczyl sie gesia skorka i dobitnymi dreszczami. Patrzyl mi sie gleboko w oczy, ruszajac sie coraz mocniej. Zalozylam nogi na jego szyje, a jego dlon zawedrowala ponownie, na moje uda, jak i lydki...

Dokladnie wyczuwalam ten moment. Wlasnie nadchodzil, co sugerowala rowniez fala goraca, jak i przyjemnie drazniace wstrzasy. William powoli zwalnial  na ruchach, ale nadal robil to z pasja i wielkim zaangazowaniem.
- to co... - zsapal sie biedulek. 
Opadl na mnie, zarywajac wargami o moje, sliniac mnie przy tym odrobine. 
- zgoda? - rozesmial sie.
- zgoda, Axelcio. - wybuchlam smiechem, przejezdzajac opuszkiem palca po jego rozpalonym  policzku. Nadal mialam mnostwo sily, przeciez raz nie wystarczy, dopiero 4 nad ranem, nie?
- kladz sie i nie marudz. - obrocilam sie, nastepnie siadajac na chlopaka okrakiem. Co z tego, ze bylismy nago, skoro w calej okazalosci byl jeszcze piekniejszy niz zwykle. Jego usmiech dawal mi wiecej radosci niz cokolwiek. To byl niezastapiony widok. Uwielbialam, gdy moj Will byl szczesliwy i zadowolony. Ba! Kochalam. Upilam nieduzy lyk Jacka, bo pragnienie nie dawalo mi spokoju. Odrobine zostawilam w buzi, by napoic rowniez spragnionego Axla.
Trunek wprost z moich ust 'powedrowal' do jego.
- smaczniejsze niz kiedykolwiek. - przyznal, zwracajac szczegolna uwage na moje wygiete cialo.
- co sie tak patrzysz?
- piekna jestes, wiesz? - przyciagnal mnie do siebie, jednoczesnie  przyssajac swe usta do mojej szyi.
- ej. - oderwalam sie na moment. 
- no co, Michie?
- nie, nie nic. - mruknelam tylko pod nosem, usmiechajac sie blogo.
Bursztynowy napoj  wyladowal na umiesnionym torsie chlopaka. Wijac sie przejechalam koniuszkiem jezyka po jego skorze. Tak, nawyrazniej to go podniecilo. O to mi chodzilo, przeciez...

- ciepla?
- ciepla. - stwierdzilam, wchodzac po prysznic. Woda beztrosko splywala po moim rozpalonym jeszcze, ciele. Zaraz potem dolaczyl do mnie Axl, od razu wpijajac sie w moje wargi. Zarzucilam rece na jego szyje, odwzajemniajac zarliwie kazdy pocalunek. Odchylilam glowe do tylu, poddajac sie uwielbianym przez mnie, pieszczota.
Nasze ciala zaczely sie 'sklejac' przez alkohol, lecz woda nas od siebie odlaczyla. 
Wyszlismy spod prysznica, a ja odruchowo spogladnelam na zegarek.
- ktora godzina? - zapytal, wchodzil  do sypialni. 
- 7. - odparlam bezceremonialnie i sprawnie wlozylam na siebie czarno - czerwona, koronkowa halke. Will poszedl w moje slady, prezentujac sie teraz w jakis szarych gaciach. 
Polozylismy sie obok siebie, ja jednak postanowilam znalezc schronienie wsrod jego dlugich wlosow. Wsparlam sie na lokciach, subtelnie, jak i glosno cmokajac usta mojego narzeczonego. Odwzajemnil w taki sam sposob, jak ja, po chwili kladac dlonie na moich posladkach. Normalka.
Bylam cholernie zmeczona tym dniem, zatem szybko zmorzyl mnie sen.


- ja pierdole! Jaki bajzer! Co wyscie tutaj wczoraj robili? - Slash wparowal do naszego mieszkania, lapiac sie za glowe.
- szczatki po bitwie. - zakomendowala Katie, dzielnie trzymajac sie u boku mulata.
- takie tam rzucanie sie szklankami. - wzruszylam ramionami. 
- nie zapominaj o winie. - Axl wyszedl z kuchni, przegryzajac przygotowane przeze mnie sniadanie. 
- rzucilas tym starym winem za $500?! - Slash uderzyl sie w czolo z otwartej dloni.
- slubnym. - Will podszedl blizej, przytulajac mnie od tylu i kladac glowe na moim ramieniu.
- co?! - Kate wzrocila wzrokiem do Hudsona, a nastepnie badawczo  obserwowala mojego narzeczonego.
- Axl mi sie oswiadczyl. - z duma wyciagnelam dlon w strone naszych porannych gosci.
Mieli zszokowane miny. Powiedzialam cos nie tak?
- ze co kurwa?! - Kath nadal slepo wpatrywala sie w moje palce.
- no stary, gratuluje! - Saul jak to on, podszedl do nad, przybijajac sobie  piatke z Rose'm. Przy okazji dyskretnie skradl mi buziaka w policzek i usmiechnal sie zadowolony. Podszedl do mojej przyjaciolki, ale ta nadal, jak widac, byla w szoku.
- hm, moze my tez bysmy poszli w ich slady? - mruknal do dziewczyny.
- nie pozwalaj sobie. - burknela.
- przepraszam. - nie poznaje go.


Izzy:
Postanowilem zrealizowac moj zelazny plan. Siedzialem caly czas w Hellhouse, popijajac alkohol za alkoholem, wypalajac 2 paczki czerwonych dziennie i wciagajac krucha blondynke, ktora ochoczo tancowala na szkle.
Beth byla jedyna w swoim rodzaju i dotychczas zadna dziwka jej nie dorownala.
Lista koncertow w samym L.A ciagnela sie w nieskonczonosc, a swiadomosc tego, ze za 2 tygodnie wyruszamy w trase, wiercila mi dziure w brzuchu. Nie mialem na nic ochoty. Kompletnie na nic, procz moich starych przyjaciol; fajki, dragi, alkohol. 
Do tego moja umiejetnosc gry na gitarze zdawala mi sie kurewsko minimalna, co jeszcze potegowalo mojego wkurwa. Dla jaj Steven zakupil nowy album Motley Crue- "Girls, girls, girls". Byli cholernie dobrzy, ale na szczescie nie zdominowali naszego albumu i utrzymywali sie na miejscach ponizej. Siedzac cale dnie na tej rozpierdolonej kanapie i sluchajac  ich kawalkow, wreszcie z czystej nudy nauczylem sie ze sluchu grac solowke Marsa.
Moje zycie polegalo teraz na kilku rzeczach; spaniu, przekaszaniu czegos, piciu, paleniu, wciaganiu. 
Tyle.
Kalendarz na stole wskazywal, ze dzisiaj idziemy do  radia, bo pragna wywiadu z "najniebezpieczniejszym zespolem swiata- zli chlopcy z Guns N' Roses". Smieszylo mnie to, bo bylismy zwyklymi burakami, w moim i Rosa przypadku, z dziury w pierdolonym stanie. 
Chlopaki wparowali do chaty, gadajac glosno. Axl ubral jakas pedalska bluzke z napisem: Bad boys, Motley Crye, Hollywood, CA. 
Ja pierdole, robi reklame Vince'owi i spolce. Chuj mu w dupe, mam wszystkich gdzies.
- godzina 13, mamy byc w radiu. Jest 12:50, spoznimy sie, jak zwykle, wiec chodz. - powiedzial do mnie Duff, wypuszczajac szary dym z ust.
- nie ide.
- czemu?
- nie mam ochoty.
- kasa, kasa... I tak nie bedziesz nic mowil. 
No ok, przekonal mnie. 


* 0:46- Izzy XD a za nim wszyscy :> Ten moment mnie bawi, nie wiem czemu.

 

62 komentarze:

  1. Podczas pisania komentarza, zastanowie się czy dodać. Jak zwykle będzie chujowyyy. -.-
    Mogę jebnąć długi, szczery komentarz? I tak jebnę.

    Od jakiegoś miesiąca, w oczekiwaniu na łaskawe dodanie Twojego opowiadania (taa, ciągle trułam Ci dupę, sorry, taka natura xD) czytałam inne blogi, naprawdę były dobre. Jednak na żadne opowiadanie nigdy tak nie czekałam. Kurwaa, jak ja tego potrzebowałam! Uzależniłam się od tego, na lekturę szkolną to! Przy okazji uświadomiłam sobie, jak bardzo się już stęskniłam za Tobą i Twoim bezsensownym pierdoleniem ;( To było chore, ale takie kochane...:))

    Teraz zacznę mój mało fachowy i chujowy wywód, a jak! No więc, najpierw "a ty nadal jestes pojebany?!" - tekst zwykle kierowany do p. Dubiela ;D. Nie jestem zbytnio za tym całym ślubem (z resztą, jak Kate xd.), ale czekam na jakiś rozwój ;d. BYŁA ORGIA! NO BYŁAAAAA!!! WIESZ, JAK TO KOOOCHAM <3. Więcej Stevena! On jest boski, przecież xd. Takie bez sensu teksty, coś zajebistego ^^. McKaganowi do reszty odjebało, ale przez to robi się ciekawie ;> Slash...to w chuj do niego nie podobne. Ale mnie się podoba, no wiesz ;D. A i nawet Katie miała "swoje pięć minut" ;]. No cóż...Jak zwykle, mnie się zajebiście podobało no i cenię sobie długość i to, ja się napracowałaś, bo wiem, że było ciężko.
    Jak tu nie uwielbiać tego bloga?!
    Wiesz, jak Cię kocham i tęsknie -.- ♥ Przez to opowiadanie, cholernie to sobie uświadomiłam.

    No, fajne Michie, fajne...xD.
    Podpisze się, tak o.
    SaulieOnMyWardrobe ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi sie milo zrobilo, kiedy to przeczytalam, ze az mi sie plakac chce ;<
      Wiesz, ja tez tesknie mocno, mocno i jeszcze mocniej, ale wkurwiasz mnie na fb! XDDD
      Zartuje, nasz Patrys pojechal sobie na Wooda i co? Jak mnie zdradzi to nie przezyje i podetne sobie lydki ;D

      E tam, blog jak blog, moje opowiadanie jest chujowe <3, lecz orgia special for you! <3

      Usuń
    2. Taki tam, chujowy komentarzyk od Kasi ;D.
      Tak, ja wciąż ubolewam, że nie mogę być teraz z nimi w tym pieprzonym (dosłownie O.o xd.) Kostrzyniu! :(( Cóż, pada, a ja się wkurwiam.

      Nadal nieudolnie golisz nogi? xD. (sorki, musiałam ;d)

      Usuń
    3. udolnie! ;)
      Juz udolnie, Tommy mnie nauczyl :>

      Usuń
  2. No właśnie przeczytałam. I po prostu tak się zachwycałam wszystkim, że po prostu nie mogę *.*
    TAK! Może i jestem jakaś dziwna, ale mi się cholernie podoba, że Michie się zgodziła na ślub :D I podoba mi się też zachowanie Duffa ;D Z kolei Kate zaczęła mnie irytować, nie wiem czemu... Może przez to, że zrobiła ze Slasha jakiegoś milusiego i potulnego Sauliego... No nie powiem, tamten Hudson bardziej mi się podobał xD
    Steven jak zwykle rozpierdolił system. Poszedł tylko kupić masło? xD xD xD Duff ze swoimi fankami też mnie położył na łopaty ;D Boziu, biedny Izzy... D; Mam nadzieję, że szybko mu znajdziesz kogoś nowego ;D Ewentualnie Beth wróci do niego na kolanach (O.o... xD), błagając o wybaczenie xD
    Tak tęskniłam za Twoim opowiadaniem! :3 Cieszę się jak głupia z tego rozdziału. Chyba przeczytam sobie jeszcze raz xD
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, staralam sie jak moglam. Ciesze sie, ze Ci sie podoba :P ;3
      A czytaj ile chcesz :>

      Izzy... Izzy... tutaj juz mam pomysl ;)
      Spokojnie, Katie wrzuci na luz XDD

      Usuń
  3. Dziekuje, dziekuje, dziekuje :3
    Nawet nie wiecie ile to wszystko dla mnie znaczy, serio :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, ta notka jest chujowa.

    Dziękuję za uwagę, nq.

    ~xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, kurwa! Tu jest coś nie tak, bo wydaje mi się, że gdzieś to czytałam. No na pewno gdzieś to czytałam! Mam tak, że pamiętam dane szczegóły, na ogólnym zarysie się nie skupiam, ale wyłapuję coś, co już gdzieś było... Może nie dokładnie, ale bardzo podobnie... Czekaj... Czasem u Bad Ass nie było o zaręczynach i tym całym cholerstwie ze ślubem? O.o U niej Rose też groził samobójstwem -.- I coś mocno mi nie pasuje z Duffem... Bo on tam się podpierdalał do Debby, całował ją, a ona nie chciała, bo to przyjaciele...To też chyba u niej było... Jebie mi się coś, Madziu? Naprawdę bardzo podobne i nie, nie wydaje mi się... Ej! Ja się nie chcę czepiać, czy coś, ale... Kurwa, łodefak?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic nie jest od nikogo.
    Bloga Karolci nie czytalam od miesiaca, wiec nie ma mowy o jakims plagiacie. Poza tym, mowilam jej co chce zrobic z Rosem i Michelle.
    Tyle w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moja wina, że widziałam podobieństwo :) Wyjaśniłyśmy, więc po co odpowiadasz?

      Usuń
    2. Sama się nakręcasz, robisz ze mnie nie wiadomo kogo, jak Ci tak bardzo przeszkadzam to czytać nie będę.

      Usuń
    3. nie z Ciebie, po prostu nie lubie, gdy ktos mnie oskarza. Tyle.

      Ale jasne, skoro nie chcesz, nikt Cie nie zmusza do czytania tego badziewia :)

      Usuń
    4. nie klocic sie dekle. e, to nie badziewie. seks na zgode i po sprawie :D

      Usuń
  7. dobra zacznę od tego na czym się śmiałam i gdzie podnieciłam mężu :D "stanal nade mna z cwaniackim usmieszkiem i podal mi drugiego buta... Co? On podal mi buta? To na pewno on?! Kurwa." tak, tak.. śmiałam się przy tym o.0 :D "to jest dobry pomysl, Saulie. - dodala usmiechnieta Kate. Jaki kurwa Saulie?! Buhahahahahahahaha." twoje buhahaha mnie rozjebało :D ok dalej "- kochasz mnie czy 'powiem jej tak, bo chce mi sie dymac'?
    - kocham, Katie. Chociaz dymac... dymalbym!" Hahahaha, :D powiem szczerze. podoba mi się ten Axl psychol. mógłby mnie wyruchać xd bitwa na szklanki, wino za 500$ zawsze spoko :3 oświadczyny i seks na zgode również spoko. wiesz że mi sie zawsze bedzie to wszystko podobac? WIESZ! Pisz nastepny bo juz sie nie moge doczekac xd buzia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahaha XDD
      Moja zonka, kochana <3
      Axl psychol moglby mnie wyruchac... "Borze" jaka ty zboczona jestes XD Chodz na seks :>

      Fajnie, fajnie, dzieki, dzieki, reszte poklonow na fb! <3 ty pisz!!!

      Usuń
    2. ja zboczona? to nie zaczepiaj tylko idziemy sie ruchac, od zaczepek na fejsie mi dobrze nie zrobisz ^^

      Usuń
    3. zajebiście piszesz! a tak w ogóle to od dzisiaj jestem Kate :D

      Usuń
    4. Kate? Czemu? XDD
      DZIEKI :)

      Usuń
  8. Świetny rozdział.
    Niech Michie zostawi Axla i będzie z Duffem, :D
    a Rose się wkurwi. Lubię to XD

    Czekam niecierpliwie na następną notkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastepna notka wlasnie sie tworzy XDDD

      Dziekuje Ci serdecznie za komentarz :)
      Nie... moja milosc do Rosa jest tak wielka, ze... no, nie chce byc zboczona XD :>
      Duffowi sie kogos znajdzie, spokojnie ;]

      Usuń
  9. OMG OMG OMG *___* Aaaaaaa. Kurfa. Wiesz, że Cię wielbię? xD
    Słodki Duffie (taak, standardowo muszę użyć jego imienia na daremno, grzeszę! D: ), ten rozdział jest tak mega zajebisty, że nie mogę wydusić słowa. A raczej wyklikać słowa. Ale chuj. xD

    No to tak: wchodzę tu, patrzę, o nowy rozdziaaał! xD I myślę: ale pewnie krótki, brak czasu itepe. A tu taki serprajz. *___* I jest w chuj długi, genialny rozdział. Chociaż brak polskich znaków na początku trochę irytował, to potem o tym w ogóle zapomniałam i oby tylko czytać, czytać dalej <3

    Wiesz co? To jest najlepszy dotychczasowy rozdział. Naprawdę. Tyle się w nim dzieje, do tego ciekawych rzeczy, myśli i teksty bohaterów rozpierdalają czaszę na kawałeczki, że nie ma co zbierać.

    Wiesz co? Raczej we wszystkich opowiadaniach dostrzegam taką słabszą postać. Albo jest nudna, albo wkurzająca. Ale u Ciebie... kocham wszystkich *_* W dupę i to bardzo, gadam jak potłuczona, wybacz, jestem chora i mam gorączkę. :3 Ale serio: Michelle jest zajebista. Axl to... kuźwa, uwielbiam go! Ta żądza krwi xD Wahania nastrojów godne kobiety w ciąży, mistrzostwo. Duff? No chyba nie muszę pisać. Duff to mój mąż, więc padam mu do stóp całe życie i tak, ale tutaj jest wybitnie... Ujmujący :3 Szkoda że się nie pieprzyli z Michelle. Przecież to by było tak po przyjacielsku, nie? xd Dalej, Steven. Haaahaha. Akcja ze starą babą mnie powaliła doszczętnie xD (o ile da się powalić leżącego o.O). Slash i Kate w końcu są razem i git, niech tak zostanie. A Izzy jest taki tajemniczy i kuźwa nie wiem co, ale wiem że coś zajebistego.

    Wesołe miasteczko! Cholernie spodobał mi się ten pomysł. Taki tam szczający ze strachu Duff i rzyganie gdzie popadnie. W tym vanie to myślałam że COŚ się stanie, a tu psikus. Szkoda, szkoda, ale może jeszcze... Nadarzy się okazja? xD co z tego, że Michelle ma Axla. Miłość to miłość, przyjaźń to przyjaźń (tylko mi tu nie próbuj łamać Blondaskowi serca bo uduszę!) A poza tym... Zawsze można ściągnąć Larsa i zrobić orgię xD

    Jak wrócili do Hellhouse i był tam Rudy to się trochę wściekłam, bo myślałam, że zepsuje zabawę, będzie drama i zapłakana Chelle. A tu niespodzianka! xD Dobra jebanie szkłem gdzie popadnie, cat fight, a potem orgia i love. Dziewczyno, to było genialne! <3 Jeszcze tak cudownie opisane ahh. Rzygłam tęczą po raz enty.

    No cóż, mam nadzieję, że ten nieskładny komentarz nikogo nie przerazi i za dużo osób nie ucieknie z krzykiem z zażenowania moją powyższą przemową...
    A jak tam Londyn? :) kuźwa, zazdroszczę. Też chce do Londynu :c. Hm, a i mam nadzieję, że od teraz będziesz już coraz więcej pisać i się tam zaaklimatyzujesz. Tak więc z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy tego cuda <3 I historii Duffowej! Ma być szybko! :3

    Jak możesz informuj mnie o nowych.

    double-talkin-jive.blogspot.com

    Ave! :D

    PS: a i ja nie widzę związku między tym, a opowiadaniem bad_assiątka. No kurczę, i to i to o Gunsach to może cośtam się jakoś powiela czy dubluje, jak w każdym opowiadaniu. No ale przecież to jest zupełnie inna historia, inny styl i inne pomysły. Ja osobiście uwielbiam oba blogi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto! Czy ty wiesz cos ty wlasnie zrobila?!
      Kurwa... jestes... zajebista w chuj! Kocham Cie juz na amen! <3
      Tak mi poprawilas humor, ze to historia :3
      Padam przed Toba, mistrzu dlugich komentarzy! ;> XDDDD

      Twoj blog zaraz laduje w polecanych i mam nadzieje go szybko, ale to szybko kurwa nadrobic! :D
      Na prawde ciesze sie, ze Ci sie podoba! ;))

      Londyn? Londyn jak Londyn. Przed chwila lalo, teraz slonce i parowa XDDD
      Ogolnie to wczoraj mialam fajna sytuacje na grillu :>
      A murzyny sie na mnie pacza O_o

      Usuń
  10. przeczytam wszystko po powrocie, ale tak, chce byc informowana. :D
    juz u ciebie w Londynie jestem ; P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestes w Londynie? Serio?!
      A gdzie? W jakiej czesci Londynu?! :>

      Usuń
    2. Byłam na Stanset (?) kiedy to pisałam. ;)
      Teraz jestem w Oxfordzie, a w Londynie będę w najbliższy i kolejny weekend. :D

      Usuń
    3. To daj znac, ja mieszkam na Streatham jak cos. South West London :>

      Usuń
    4. Jak dać znać, nie ma cię na gadu.xD w niedzielę mogę być gdzie chcę, bo będziemy tylko w cztery osoby, jeśli masz wolny dzień, to może nam się udać... :P

      Usuń
    5. O, dzisiaj bylam na Greenwich -.-

      Usuń
    6. A ja przy domu Mercury'ego <3

      Usuń
  11. Coś zupełnie nowego (jak coś) na http://guns-n-rainbows.blogspot.com/ :D Zapraszam ;)
    P.S nowe tło :3 Ładnie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże, zakochałam się w Twoim blogu.<3

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurwa. Axl pod koniec zachowywał się jak psychopata. Wcale bym się nie zdziwiła jak by zajebał Magdę. Ale i tak mistrzostwo świata! :D Dziewczyna - and - gunsowie.blog.pl i mcrhistory.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Pisz szybko następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurwa ile tu komentarzy! Nie wiedziałam gdzie koniec.
    Nie będę przedłużać i powiem Ci, że piszesz super :D Jak czytałam ten rozdział to tata przyszedł do mojego pokoju i trochę zerknął. Pośmiał się i poszedł. Dziwne... Ale chociaż się nie czepiał, że znowu czytam opowiadania z przekleństwami :D Ale przekleństwa i kilka słów których w życiu nie słyszałam są mało istotne. Istotna jest fabuła, która swoją zajebistością mnie powala, ciągle coś się dzieje i o to chodzi. Gratuluję!
    Sorry, że tak późno dodaję tu komentarz, ale jak on był już na blogu, czytałam dopiero 17 czy 16 rozdział 'Axl Story'.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nowy rozdział http://get-in-the-ring-motherfucker.blogspot.com/2012/08/rozdzia-iii_13.html :D Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nowy u mnie :D
    my-way-your-way-anything-goes-tonight.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  19. http://sweet-fucking-child.blogspot.com/ zajrzyj do zakładki informowani :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Nowy rozdział u mnie, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. NOWY ROZDZIAŁ NA http://out-of-the-game.blogspot.com/ zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  23. Wow, ta notka to dopiero coś! Tyle się w niej dzieje, przeczytałam i jestem pod wrażeniem. Historia naprawdę świetna, fajnie ubierasz to w słowa. Co do bohaterów to trochę szkoda mi Michelle, musi się zmagać z tymi wahaniami nastrojów, ja bym nie dała rady... Dobrze, że chociaż ma się komu wygadać. Tu dziewczyna świetnie się bawiła w wesołym miasteczku żeby za chwilę Axl to spieprzył. No ale przynajmniej później jej to wynagrodził, i to jak ^^
    Nie mam żadnych zastrzeżeń, opowiadanie świetne i czekam na kolejną część!
    U mnie też nowy rozdział: living-in-a-fucking-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy wygląd bloga, tak? Lubię to ^^

      Usuń
    2. Dopiero zauwazylam XDD
      Dziekuje za mile slowa, z calego serca. Staram sie ; )

      Tak, nowy, tez go lubie :3

      Usuń
  24. JEST LARS JEST ORGIA :-DDDD

    OdpowiedzUsuń
  25. Odpowiedzi
    1. Nie, ale z okolic, a co? :)

      Usuń
    2. Ja z Trzebnicy i tak się właśnie zdziwiłam :D

      Usuń
    3. Mhm, w zasadzie do Trzebnicy daleko nie mam, a jak kieruję się na Wrocław, to mój przystanek xD Milicz, kojarzysz?

      Usuń
  26. Axl i jego psychoza xD zajebiście się czyta i ta orgia z tym Jackiem Daniells'em :3


    OdpowiedzUsuń